Dziś na morsowanie wyruszyłam truchtem spod Almy sama, gdyż mój Mors-Konkubent Michu rozchorował się i nawet z kibicowania Morsom zrezygnował. Dobiegłam na Polankę Redłowską i peem Wam - już myślałam, że sama się będę kąpać, bo nikogo z naszej ekipy nie było! Zrobiłam jeszcze przebieżkę po plaży i dotarły kolejne Morsy - Sławek, oraz Maciek ze Ślimaczkiem, ale chłopaki tylko w charakterze Fan Clubu... Całe szczęście, że zjawił się jeszcze Cypis z Gosią, i uratował honor mężczyzn! Kibicowała nam jeszcze zaprzyjaźniona rodzinka: Gabi i Przemek z małym Mikołajkiem, ale Morsów kąpiących się było tym razem mało...
Na herbatce Miśkowej zajadaliśmy się upieczonym tego ranka przeze mnie (oh yeah!) chlebem, oraz pysznym piernikiem, którego przywiózł Sławek!
Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli wszyscy więcej biegać... ;)
Na herbatce Miśkowej zajadaliśmy się upieczonym tego ranka przeze mnie (oh yeah!) chlebem, oraz pysznym piernikiem, którego przywiózł Sławek!
Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli wszyscy więcej biegać... ;)
Magda i Maciek :)
Morsowanie nr 17
miejsce: plaża przy Polance Redłowskiej
data: 2011.01.16
temp. wody: 2°C
temp. powietrza: 4°C
ilość morsów: 3 (Magda, Agata, Cypis) + 6 (fotograf Maciek oraz Sławek, Gosia, Gabi, Przemek i mały Mikołajek)
Cypis ratuje honor męskiej części morsów
Pozostałe chłopaki, które zostały w domu, chyba Cypisowi Speca postawią! ;)
Na zdrowie :)
Hej:-)
OdpowiedzUsuńWitam Was serdecznie,pełna spontaniczność, zadowolenie, uśmiechy na twarzach. Tak trzymajcie.
Pozdrawiam
Hejka. Byłam i póki co jestem na występach gościnnych w Brzeźnie, ale jak tylko będę mogła, poprawię frekwencję w Gdyni :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!